Darów. Moje leśne życie. Wspomnienia Beskidzkiego leśnika
Jerzy Miliszewski


Format A5, oprawa twarda, szyta, wydanie I (styczeń 2022), nakład 1200 egz., 304 strony, liczne czarno-białe i barwne fotografie.

Na 304 stronach książki zawarte są dwie części: 1. Życie leśnika (część wspomnieniowa) i 2. Leśniczy na łowach (część myśliwska).

Edward Marszałek tak napisał o tej książce:

Do czytania tej książki zachęcać nie trzeba; jeśli tylko Drogi Czytelniku wziąłeś ją w dłonie, zanurzysz się w jej treść, jak w leśny gąszcz. Autobiograficzna w swym zamyśle książka mojego leśnego przyjaciela, Jurka Miliszewskiego, jest bowiem kapitalnym zapisem nie tylko osobistych przeżyć, ale dokumentem z dziejów leśnictwa, łowiectwa i pszczelarstwa w Beskidzie Niskim w ciągu minionego półwiecza.

Już sam fakt, że chłopak z Podlasia, spod Augustowa, po skończeniu Technikum Leśnego w Białowieży, ruszył samodzielnie na podbój świata, który w tamtych czasach jawił się jako polski Dziki Zachód, jest godny uwagi. Beskid Niski na początku lat 70. XX wieku był terenem bardziej bezludnym niż osławione już wówczas Bieszczady. Sama leśniczówka Darów, w której przez wiele lat mieszkał leśniczy Miliszewski z rodziną, była totalnym zadupiem, długo odciętym od świata odległością i nurtem Wisłoka, jak również bezdrożem zawiewanym śnieżnymi zaspami. Nawet inni leśnicy z Beskidu Niskiego mówili, że „trzeba mieć nawalone, by tam mieszkać”, na dodatek z żoną i trójką dzieci. A przecież to było nie tylko zmaganie się z rodzinną codziennością, ale też ciężka robota w lesie…

Sporo uwagi autor poświęca ludziom, z którymi dzielił całe lata w pracy i z radością zauważam, że wielkim szacunkiem darzy on drwali, wozaków, wypalaczy węgla drzewnego. Opowieści o Kazku, Władku czy Bolku to autentyczne portrety niepowtarzalnych ludzi z tamtych lat, z tamtych lasów. To piękne zapisy przygodowych zdarzeń, ale też dramatyczne historie ludzkie, które dzięki temu zapisowi przetrwają.

Z podziwem od lat patrzę na pszczelarską pasję Jerzego, który — gdyby podliczyć — w pasiece spędził pewnie całe lata. Ale to nie tylko miodem płynące zajęcie, bo w pszczelarskim życiu zawsze jest sporo historii smutnych i pouczających. Wspomnienia, które dobrze się słucha przy „żurawinowej na miodzie” — nalewce będącej specjalnością Jerzego.

Mocno brzmią w książce wątki myśliwskie, bo w żyłach Jerzego płynie krew łowcy i miłośnika zwierzyny zarazem. To zapis spotkań z dzikimi mieszkańcami lasów, myśliwymi przez wielkie „M” i… partyjnymi dygnitarzami z okresu PRL-u. W tych opowieściach doskonale oddał klimat socrealistycznych powiązań, z którymi każdy żyjący wówczas musiał się mierzyć. Te łowieckie motywy to spora część książki, tak jak i duża część życia autora, spędzona w lesie, na ambonie czy w podchodzie. Są historie z kłusownikami. Traper z Darowa potrafi też krytycznie spojrzeć na łowiecki światek i nie owija w bawełnę ewidentnych błędów swej braci od strzelby — pisze o nich wprost. Jednocześnie nie znajdziemy tu myśliwskiej hipokryzji, często widocznej w łowieckich opowieściach.

Ważnym dla mnie rozdziałem są wspomnienia z okresu działalności Jerzego w Związku Leśników Polskich — organizacji o ponad stuletniej historii. Autor książki przez całe lata był wiceprzewodniczącym zarządu głównego ZLP. Bardzo dużo wniósł w działalność tej organizacji, bo jako szeregowy leśniczy doskonale rozumiał ludzi i ich problemy, dzięki czemu umiał też upominać się o prawa tych, co najgłębiej siedzą w lesie.

I wreszcie tytułowe miejsce — Darów. Każdy, kto stąpał po Beskidzie w rejonie pasma Bukowicy wie, co to za dolina. Dziś wciąż przyciąga swą tajemniczą przeszłością i magią lasów. W książce ożywają też dawni, wysiedleni mieszkańcy tej okolicy i ich potomkowie, z którymi autor miał okazję spotykać się. Opowiadają, jaki był dawny Darów, dawna Surowica i Polany Surowiczne. Leśniczy w tym przypadku jest dla nich swego rodzaju liną łączącą dzieje tych wsi i teraźniejszość. Jeden z tych, którzy dbają o pamięć historyczną.

Na kartach tej publikacji przebija się też niezwykła estyma do samego Beskidu. Autor wciąż wraca do lasów, które tyle lat pielęgnował i niemalże, jak niegdyś Wincenty Pol, zdaje się pytać:

Beskidzie graniczny! Beskidzie zielony!
Od Boga pomiędzy narody rzucony!
(…)
Czy szumią twe lasy, jak dawniej, wesoło?
Czy trzmielą tak smukło twe świerki wokoło?
Czy sklepią się jeszcze twe buki jak wprzódy?
A jawor, czy chyli się jeszcze do wody?

Nie znam drugiej osoby, która mogłaby lepiej na te pytania odpowiedzieć, czy też miałaby prawo o tej części Beskidu Niskiego napisać więcej i ciekawiej, niż autor tej książki. Mimo że „Darów” to zapis leśnego żywota Jerzego Miliszewskiego, stanowi on autentyczne „Silva rerum”, bowiem odnosi się w największym stopniu do lasu i jest arcyrzeczowym zapisem epoki, która na pewno już nie wróci. Każdy może jednak poczuć jej smak — wystarczy przeczytać tę książkę.

Spis treści i fragment książki w formacie PDF
Cena katalogowa: 46,00 zł
Cena promocyjna: 39,90 zł

Wróć do „ksiazki” | Zamawiam!